Jesienią 1814 roku Stany Zjednoczone Ameryki, mające zaledwie 30 lat, były na skraju rozpadu. Skarbiec był pusty, większość budynków publicznych w Waszyngtonie, w tym Kapitol, Biały Dom (wówczas znany jako Dom Prezydenta) i Biblioteka Kongresu, zostały spalone przez zwycięską i mściwą armię brytyjską w jednym z najbardziej dramatyczne najazdy wojny 1812 r. Gnijące napięcia – wynikające z ingerencji Wielkiej Brytanii w lukratywny handel morski neutralnej Ameryki – wybuchły w czerwcu 1812 r. w wyniku działań wojennych. Amerykańskie porty morskie od Atlantyku do Zatoki Meksykańskiej zostały zablokowane przez Brytyjska marynarka wojenna, a gospodarka legła w gruzach. Armia amerykańska była sparaliżowana i utknęła w martwym punkcie; Marynarka wojenna, taka jak była, radziła sobie niewiele lepiej.
Wtedy, gdy zaczęły się odejścia aby upaść, u wybrzeży Luizjany pojawiła się potężna armada brytyjska, której celem było zdobycie Nowego Orleanu, bramy Ameryki do wielkiego dorzecza Missisipi. Nieszczęście podzieliłoby Stany Zjednoczone na dwie części. Nowy Orlean był tak prawie bezbronny, jak mogło być w tamtych czasach miasto, z zaledwie dwoma pułkami regularnej armii o słabej sile, liczącymi łącznie około 1100 żołnierzy i garstką niewyszkolonej milicji, która mogła rzucić się przeciwko prawie 20 tysiącom weteranów brytyjskiej armii i marynarki wojennej, którzy zbiegali na niego tak szybko i pewnie jak huragan.
Rozkazy od sekretarza wojny zostały wysłane do legendarnego indyjskiego wojownika gen. Andrew Jacksona, znajdującego się wówczas w pobliskim Mobile w Alabamie. Powinien natychmiast udać się do Nowego Orleanu i przejąć dowodzenie.
Centralnym punktem brytyjskiego planu zdobycia Luizjany, który został przyjęty do Unii w 1812 roku, był niezwykły plan opracowany przez płk Edwarda Nichollsa, aby zaciągnij się do usług „piratów z Baratarii” – nazwanych tak od wód otaczających ich redutę na wyspie barierowej – którzy w większości nie byli piratami, ale korsarzami, działającymi pod marką z innych krajów. Zgodnie z uzgodnionymi koncesjami prawa morskiego te oficjalne listy lub komisje zezwalały korsarzom na żerowanie na statkach handlowych dowolnego kraju toczącego wojnę z krajem wydającym, bez – w przypadku schwytania – powieszenia jako piraci.
W Zatoce Meksykańskiej duże zgromadzenie tych bezwzględnych mężczyzn rozpoczęło operacje na wyspie Grand Terre w Luizjanie, która leży około 40 mil na południe od Nowego Orleanu w linii prostej. Liderem tego zespołu był wysoki, przystojny, magnetyczny Francuz o imieniu Jean Laffite, który wykorzystując swoją kuźnię w Nowym Orleanie jako przykrywkę, przyjechał, aby prowadzić fenomenalny biznes przemytniczy dla wdzięcznych mieszkańców Nowego Orleanu, bogatych i biednych, który przez lata był krzywdzony przez amerykańskie embargo na handel międzynarodowy – środek mający na celu pozbawienie Europy surowców – oraz przez brytyjską blokadę mającą na celu zdławienie amerykańskiego handlu.
To Baratarowie powiedzieli, że pułkownik Nicholls wysłał swoich emisariuszy z HMS Sophie, aby sprawdzić, czy można ich zaciągnąć do brytyjskiego wysiłku przeciwko Nowym Orleanom. Rankiem 3 września 1814 roku „Sophie” zarzuciła kotwicę u wybrzeży Grand Terre. Przez lunetę Brytyjczycy obserwowali setki zaspanych, źle ubranych mężczyzn gromadzących się na piaszczystej plaży. Niebawem z plaży zwodowano małą łódkę, na której wiosłowało czterech mężczyzn z piątym na dziobie. Z Sophie zwodowano również długą łódź, na pokładzie której znajdował się kapitan Nicholas Lockyer i kapitan McWilliams z Royal Marines. Łodzie spotkały się na kanale i Lockyer, w swoim najlepszym uczniowskim francuskim, poprosił o zabranie ich do Monsieur Laffite; odpowiedzią człowieka na dziobie małej łodzi było stwierdzenie, że Laffite można znaleźć na lądzie. Na plaży dwaj brytyjscy oficerowie zostali poprowadzeni przez podejrzany tłum przez mężczyznę na dziobie, zacienioną ścieżką i po schodach do dużego domu z dużą okalającą galerią. W tym momencie genialnie ich poinformował: „Messieurs, jestem Laffite”.
Jean Laffite pozostaje jedną z najbardziej tajemniczych postaci w amerykańskim doświadczeniu historycznym, razem z Davy Crockettem, Danielem Boone, Kitem Carsonem, Wyatt Earp i Wild Bill Hickok. Laffite, najmłodsze z ośmiorga dzieci, urodził się w Port-au-Prince we francuskiej kolonii San Domingo (obecnie Haiti) około 1782 roku. Jego ojciec był wykwalifikowanym rzemieślnikiem w Hiszpanii, Francji i Maroku, zanim otworzył dobrze prosperujący sklep ze skórą na Wyspa. „Matka Jeana umarła”, zanim ją sobie przypomniałem – powiedział i wychowywała go babcia ze strony matki.
Jego starsi bracia, Pierre i Alexandre, odegrali ważną rolę w jego życiu. edukację rozpoczynającą się w wieku 6 lat, Jean i Pierre, dwa i pół roku od niego starsi, zostali wysłani na dalszą naukę na sąsiednich wyspach St. Croix i Martynika, a następnie do akademii wojskowej na St. Kitts.
Alexandre – 11 lat starszy od Jeana – czasami wracał ze swoich przygód jako korsarz atakujący hiszpańskie statki na Karaibach i raczył swoich młodszych braci historiami o swoich wyczynach. Byli tak urzeczeni jego opowieściami, że nic zrobiliby, gdyby nie poszli za nim na morze.
Kiedy Jean i Pierre przybyli do Luizjany z Haiti w 1807 roku, przybyli jako korsarze – mało poważny i niewątpliwie niebezpieczny interes. -20 sekund, był opisywany jako ciemnowłosy, około sześciu stóp wzrostu, z „ciemnymi przeszywającymi oczami”, wściekłą pionową zmarszczką na czole i zachowaniem przypominającym potężnego kota. Mówiono również, że jest inteligentny, towarzyski i hazardowy i pijaka.
Joseph Sauvinet, Francuz, który stał się jednym z głównych biznesmenów Nowego Orleanu, szybko dostrzegł wartość zaradnego człowieka, takiego jak Laffite. Sauvinet zaangażował Jeana i jego braci w przemyt biznes, z instrukcjami, jak unikać USA Służby celne wyładowują towary w dół rzeki poniżej zakrętu zwanego English Turn, skąd ładunek może być przetransportowany do magazynów Sauvinet w celu odsprzedaży w Nowym Orleanie.
Laffite i jego ludzie wybrali jako bazę operacyjną pilota Zatoka Barataria. Musiało wydawać się rajem, miejscem zapierającym dech w piersiach naturalnego piękna i spokoju. Ponadto Grand Terre było wystarczająco wysoko, aby zapewnić ochronę przed wszystkimi huraganami oprócz najgorszych.
Pod zarządem Jeana korsarze schwytali ponad 100 statków i ich ładunki, z których najcenniejszym byli niewolnicy. w wodach wokół Hawany, która stała się centrum handlu niewolnikami na półkuli zachodniej.
Z wyjątkiem Laffite, który nadal ubierał się jak dżentelmen, reszta Baratarian – byłaby prawdopodobnie ponad 1000 z nich – ubrani jak zawadiaccy piraci: bluzki w czerwono-czarne paski, pantalony, wysokie buty i kolorowe bandany zawiązane wokół głowy. Wielu nosiło złote kolczyki, a wszyscy mieli kordelasy, noże i pistolety.
Wraz z rozwojem biznesu Baratarianie stawali się coraz bardziej oburzeni. Roznosili ulotki w biały dzień na budynkach w całym Nowym Orleanie, ogłaszając aukcje łupów, które odbywały się na bagnach w połowie drogi między Grand Terre a Nowym Orleanem. Uczestniczyło w nich miasto ” s najbardziej pro drobnych mężczyzn, którzy kupowali wszystko, od niewolników po surówkę, a także sukienki i biżuterię dla swoich żon.
W międzyczasie Laffite zaczął wyrzucać duże zapasy broni, prochu, krzemieni i kul armatnich w tajnych miejscach . Ta amunicja okazała się niezwykle ważna, gdy wybuchła bitwa o Nowy Orlean.
Brytyjska delegacja, która przybyła, aby zaciągnąć Laffite do ataku na Nowy Orlean, przekazała pakiet dokumentów podpisanych przez kapitana WH Percy’ego, Brytyjski starszy dowódca marynarki wojennej w Zatoce Meksykańskiej. Percy zagroził, że wyśle flotę, która zniszczy Baratarian i ich twierdzę z powodu ich działań korsarskich przeciwko hiszpańskiej i brytyjskiej żegludze. Ale jeśli Baratarianie przyłączą się do Brytyjczyków, powiedział, że otrzymają „ziemie w koloniach Jego Królewskiej Mości” w Ameryce i możliwość zostania poddanymi brytyjskimi z pełnym ułaskawieniem za wszelkie wcześniejsze zbrodnie.
A osobista notatka od pułkownika Nichollsa do Laffite również zażądała wykorzystania wszystkich łodzi i statków Baratarian oraz werbowania baratariańskich strzelców i bojowników do inwazji na Luizjanę. Pomoc korsarzy, poinformował Laffite’a Nicholls, była kluczowa. Kiedy Nowy Orlean został zabezpieczony, Brytyjczycy planowali przesunąć armię w górę rzeki i „działać w porozumieniu” z siłami brytyjskimi w Kanadzie, jak później wspominał Laffite, „zepchnąć Amerykanów do Oceanu Atlantyckiego”. Brytyjscy oficerowie wskazali, że siły Jego Królewskiej Mości również zamierzały uwolnić wszystkich niewolników, których mogli znaleźć, i pozyskać ich pomoc w ujarzmieniu Amerykanów.
Następnie dwaj Anglicy zaoferowali Laffite’owi swoją nagrodę: łapówkę 30 000 funtów brytyjskich (dziś ponad 2 miliony dolarów), gdyby przekonał swoich zwolenników do przyłączenia się do Brytyjczyków. Grając na czas przeciwko grożącemu brytyjskiemu atakowi na jego twierdzę, Laffite powiedział dwóm wysłannikom, że potrzebuje dwóch tygodni na skompletowanie swoich ludzi i wysłanie Po tym Laffite obiecał Anglikom, że on i jego ludzie będą „całkowicie do twojej dyspozycji”.
Kiedy patrzył, jak Brytyjczycy odpływają, Laffite musiał rozważyć przyjęcie łapówki. Musiał także rozważyć brytyjską obietnicę uwolnienia swojego brata Pierre’a, który został oskarżony o piractwo i został zamknięty w więzieniu w Nowym Orleanie, twarzą do pętli kata. Z drugiej strony Jean, choć z urodzenia był Francuzem, najwyraźniej uważał się za patriotę, jeśli chodzi o Amerykę. W końcu kraj był dla niego dobry. Zebrał fortunę (choć w rażącym naruszeniu jej praw), przemycając ją na jej brzegach.Natychmiast usiadł z długopisem i papierem i przeszedł do podwójnego krzyżowania swoich nowo poznanych brytyjskich przyjaciół.
List Laffite’a do władz USA był równoznaczny z deklaracją patriotyzmu. Zwracając się do swojego potężnego przyjaciela Jeana Blanque, członek ustawodawstwa Luizjany, Laffite ujawnił cały brytyjski plan: ogromna flota składająca się z całej armii zbierała się w tej chwili do ataku na miasto.
Jeśli Laffite myślał, że władze Nowego Orleanu są teraz zamierzając wybaczyć mu przemyt, jednak mylił się. Blanque dostarczył komunikat Laffite’a do gubernatora Luizjany Williama CC Claiborne, który zwołał niedawno zorganizowany przez legislaturę Komitet Bezpieczeństwa Publicznego. Większość członków komisji upierała się, że listy muszą być fałszerstwami, a Laffite był piratem po prostu próbującym wydostać swojego brata z więzienia. Ale gen. Jacques Villeré, szef milicja Luizjana oświadczyła, że Baratarowie przyjęli Stany Zjednoczone jako swój kraj i że można im ufać. W każdym razie Cmdre. Daniel Patterson i płk Robert Ross ogłosili, że kontynuują wyprawę mającą na celu usunięcie Laffite z Grand Terre .
Laffite, który z niepokojem wypatrywał powrotu swojego posłańca, był zarówno zaskoczony, jak i zachwycony, widząc w pirodze posłańca nie kto inny jak jego brat Pierre, który magicznie „uciekł” z więzienia. (Magia prawdopodobnie miała coś wspólnego z przekupstwem). Szpiedzy Laffite’a w Nowym Orleanie również wrócili z nieprzyjemną wiadomością, że flotylla i armia Pattersona gromadzą się w Nowym Orleanie, aby wyeliminować go z interesu. To skłoniło Laffite do napisania kolejnego listu, tym razem do samego Claiborne’a, w którym Laffite szczerze przyznał się do grzechu przemytu, ale zaoferował swoje usługi i usługi Baratarian „w obronie kraju”, prosząc w zamian o przebaczenie dla siebie, Pierre, i każdy inny z jego ludzi, którzy zostali oskarżeni lub mają być. „Jestem bezpańską owcą”, napisał, „chcąc wrócić do owczarni”.
Kiedy Andrew Jackson zobaczył ofertę Laffite’a, by sprowadzić swoich Baratarian do obrony Nowego Orleanu w zamian za przepraszam, Jackson potępił Baratarian jako „piekielnych bandytów”.
Ze swojej strony Laffite doskonale zdawał sobie sprawę, że jego limit czasu na przyłączenie się do brytyjskiej inwazji dobiegł końca i że kilka okrętów wojennych Jego Królewskiej Mości zostało teraz od zatoki Barataria. Teraz również Amerykanie organizowali przeciwko niemu siły. W związku z tym rozkazał większości Baratarian wypłynąć z Grand Terre z wszelką wartością, którą mogli nosić, w tym z amunicją. Swojego brata Alexandre’a, alias Dominique You, dowodził wyspą z około 500 żołnierzami, polecając mu walczyć z Brytyjczykami, jeśli zaatakują, a jeśli to się nie powiedzie, spalić wszystkie magazyny i statki na kotwicy. Następnie Laffite uciekł z Pierre’em, który zachorował, na plantację przyjaciela na północny zachód od miasta.
Amerykański atak na Baratarię nastąpił następnego dnia, 16 września 1814 roku. mężczyźni mieli nie stawić oporu Amerykanom. Gdy statki, na czele których stał szkuner wojenny Carolina, zbliżały się, rozległa się wieść, że są Amerykanami. Baratarianie zaczęli walczyć o wszelkie sposoby ucieczki – pirogi, łodzie wiosłowe, koncerty – i udali się na bezdroża na mokradłach.
„Zauważyłem, że piraci opuszczają swoje statki i lecą we wszystkich kierunkach” – powiedział Patterson . – Wysłałem w pościg za nimi. Większość uciekła, ale około 80, w tym Dominique, zostało schwytanych i wrzuconych do opanowanego przez wszy więzienia w Nowym Orleanie, znanego jako calaboose. Amerykanie spalili budynki Baratarian – w sumie 40 – i wysłali przechwycone towary do Nowego Orleanu, aby je skatalogować i zgłosić w sądzie do nagrody. To był nie lada wyczyn dla Pattersona i Rossa – szacowany na ponad 600 000 dolarów w tamtym czasie – i to był koniec Baratarii, choć nie Baratarian.
22 listopada Jackson w końcu odpowiedział na wezwania z Nowego Orleanu, osiodłając swój personel i podróżując drogą lądową z Mobile, osobiście szukając możliwych miejsc lądowania dla brytyjskiej inwazji. W tym czasie generał został zniszczony przez czerwonkę. Kiedy dziewięć dni później przybył do Nowego Orleanu, wychudzony i blady, ledwo mógł stać, ale wdzięczne tłumy go dopingowały.
Dla niektórych jego wygląd mógł nie budzić pewności siebie: jego ubranie i buty były brudne od ponad tygodnia na szlaku, twarz przedwcześnie pomarszczona przez 47 lat, a wielkie włosy poszarzały. Ale później tego samego dnia, kiedy pojawił się na b Na alkonie jego siedziby przy Royal Street było coś w jego głosie i lodowatych niebieskich oczach, które najbardziej przekonały tłum, że nadeszło zbawienie miasta. Jackson „oświadczył, że przybył, aby chronić miasto, że wypędzi Brytyjczyków do morza, albo zginie podczas wysiłku”.
Wkrótce wydarzenia zaczęły opanowywać Nowy Orlean. 12 grudnia brytyjskie siły inwazyjne przybyły do morza.Ze swojej strony Laffite nadal był persona non grata w mieście i ukrywał się z nakazem aresztowania nad nim.
Tuż przed 11 rano 14 grudnia rozpoczęła się bitwa nad jeziorem Borgne, około 40 mil od miasta. Brytyjscy marynarze i marines szybko weszli na pokład amerykańskich kanonierów ustawionych tam. Brytyjczycy ponieśli 17 zabitych i 77 rannych i schwytali pięć amerykańskich kanonier z całym uzbrojeniem i kilkoma ładunkami jeńców. Dziesięciu Amerykanów zginęło, a 35 zostało rannych.
Jackson ponownie stanął przed pytaniem, co zrobić z Laffite i jego Baratarianami, z których wielu jest teraz rozproszonych w ukryciu na bagnach. Po serii skomplikowanych negocjacji z udziałem władz ustawodawczych Luizjany i sędziego federalnego, Laffite został eskortowany do siedziby Jacksona przy Royal Street. Ku swemu zdziwieniu, Jackson ujrzał nie desperata w pirackim stroju, ale mężczyznę o manierach i manierze dżentelmena.
Nie zaszkodziło też sprawie Laffite, że Jackson, który już zarekwirował wiele armat Laffite, odkrył, że Nowy Orlean może zaoferować bardzo niewiele amunicji i prochu. Laffite wciąż miał amunicję w obfitości, wirując na bagnach. Ponownie zaoferował je Jacksonowi, a także usługi swoich wyszkolonych kanonierów i przewodników bagiennych. Jackson doszedł do wniosku, że Laffite i jego ludzie mogą okazać się przydatni dla sprawy.
W związku z tym Baratarianie zostali zorganizowani w dwa oddziały artyleryjskie, jeden pod dowództwem Dominique You, a drugi pod dowództwem kuzyna Laffites, Renato Beluche. Sam Laffite otrzymał nieoficjalne stanowisko adiutanta Jacksona, który poinstruował go, aby nadzorował obronę prowadzącą do miasta z Zatoki Barataria.
23 grudnia Jackson był zszokowany, gdy dowiedział się, że Brytyjczyk Siła zebrała się na plantacji cukru na południe od Nowego Orleanu. W śmiałym ruchu amerykańscy żołnierze zaatakowali Brytyjczyków nocą, mordując ich ogniem z muszkietów, tomahawkami i nożami. Ich atak opuścił pole zasłane brytyjskimi ofiarami – i spowolnił ich natarcie.
Jackson cofnął swoje siły o milę i rozpoczął obronę. Przez całą Wigilię i Boże Narodzenie ludzie Jacksona pracowali nad budową i wzmocnieniem jego wkrótce słynnej attyki. Podczas spaceru po liniach głównej fortyfikacji ze swoim przyjacielem Edwardem Livingstonem, znanym prawnikiem z Luizjany, Laffite zobaczył coś, co mogłoby wywołał dreszcz strachu, który go ogarnął. Na drugim końcu linii, gdzie weszła w cyprysowe bagna, wał nagle się skończył. Wszędzie indziej Laffite powiedział Livingstonowi, że armia mogła walczyć zza wału, ale tutaj Brytyjczykom umożliwiono zajęcie stanowiska za amerykańskim stanowiskiem – co było dokładnie tym, co Brytyjczycy zamierzali zrobić. Jackson natychmiast zgodził się z tą oceną i nakazał przedłużenie wału i obsadzenie go tak daleko w głąb bagna, że nikt nie mógł go obejść. Rada Laffite mogła równie dobrze być najlepszą, jaką Jackson otrzymał podczas całej bitwy.
Fortyfikacja wymagała niesamowitego wysiłku, a kiedy w końcu została ukończona dwa tygodnie później, była już ponad połowa rano ileż długi, za którym znajdował się nasyp wysoki na siedem lub osiem stóp, najeżony ośmioma bateriami artylerii rozmieszczonymi w odstępach. Przed nim mężczyźni wykopali szeroką na trzy metry fosę.
Rankiem 27 grudnia, kiedy słońce wzeszło na tyle, że stanowiło pole ognia, brytyjska bateria otworzyła się na Carolina, umiejscowiona w Mississippi, w dole rzeki Jackson, w bliskiej odległości. Okręt wybuchł fantastycznym rykiem dymu i ognia. Innemu amerykańskiemu statkowi, Luizjanie, udało się uniknąć podobnego losu, zmuszając marynarzy do wciągnięcia jej w górę rzeki. Zakotwiczyli ją dokładnie naprzeciw rowu Jacksona, jego pierwszej linii obrony.
Jackson postanowił stawić czoła brytyjskiemu atakowi. Nie była to łatwa decyzja, biorąc pod uwagę, że jego ludzie mieli przewagę liczebną w obu piechocie. i artylerii. Ale Jackson ufał swoim dwóm dowódcom z Tennessee, Johnowi Coffeeowi i Williamowi Carrollowi, i wierzył w odwagę i lojalność ich ludzi, z którymi walczył w wojnie w Creek. Podobnie, zaufał kreolskim wojownikom z Luizjany pod ich francuskojęzycznymi oficerami.
Na koniec Jackson, który teraz uważał Baratarian Laffite’a za dar niebios, nakazał Dominique You i jego zaciekłym artylerzystom, aby natychmiast przybyli na barykadę. Baratarianie odpowiedzieli stanowczo, z przysadzistym Dominique You, uśmiechającym się swoim wiecznym uśmiechem i paląc cygaro, który prowadził. Przybyli gotowi do walki około świtu 28 grudnia.
Kiedy pojawiła się armia brytyjska, musiał to być wspaniały i niepokojący widok. Kiedy perkusiści wybijali niepokojący rytm, wkrótce pojawiły się tysiące czerwonych płaszczy w dwóch kolumnach, 80 mężczyzn obok siebie. Parli naprzód aż do południa, z ogniem amerykańskich karabinów – zwłaszcza z „długich karabinów Tennesse” – i artylerią zbierały swoje żniwo. W końcu brytyjski dowódca gen.Sir Edward Pakenham widział wystarczająco dużo; odwołał atak i wyprowadził swoją armię poza zasięg amerykańskich dział.
Znaczna część skutecznego amerykańskiego ognia artyleryjskiego była prawdopodobnie dziełem baratariańskich strzelców Laffite. Sam Laffite, jak mówią niektóre relacje, nadzorował instalację dwóch największych i najpotężniejszych dział w tej linii, 24-funtowych, które Jackson kazał ściągnąć z Nowego Orleanu dzień lub coś wcześniej. Jeśli tak, Laffite celowo postawił się w niebezpiecznym położeniu; gdyby został schwytany przez Brytyjczyków, z pewnością zostałby powieszony za swój podwójny krzyż, gdyby nie zarzuty piractwa. Jedną bronią dowodził Dominique You, a drugą Renato Beluche.
Potem przyszedł Nowy Rok Dzień, 1815. O 10 rano brytyjska artyleria zaczęła strzelać. Na szczególną uwagę zasługuje dom na plantacji Macarty’ego, siedziba Jacksona, która została zniszczona przez ponad 100 kul armatnich w ciągu pierwszych dziesięciu minut. Cudem, ani Jackson, ani żaden z jego pracowników nie odniósł obrażeń. Pokryte pyłem gipsowym, rzucili się do formy do bitwy.
Według niemieckiego kupca Vincenta Nolte, główna brytyjska bateria, znajdująca się w pobliżu drogi biegnącej przez środek pól trzciny cukrowej, „skierowała swój ogień na baterię piratów Dominique Ty i Beluche. „Kiedyś, gdy Dominique badał wroga przez lunetę,” wystrzał z armaty zranił jego ramię; spowodował związanie go, mówiąc: „Zapłacę im za to!” … Następnie wydał rozkaz wystrzelenia z 24-funtowej broni, a kula roztrzaskała angielski wóz z bronią na kawałki i zabiła sześciu lub siedmiu ludzi „Niedługo potem brytyjski strzał trafił w jeden z dział Dominique i zrzucił go z powozu. Podczas naprawy ktoś zapytał o jego ranę. „Tylko trochę zadrapania, na garść” – warknął, gdy rozkazał swojemu drugiemu armatowi załadować strzał z łańcucha, który „okaleczył największą brytyjską armatę i zabił lub zranił sześciu ludzi”.
Do południa dwie trzecie brytyjskich dział zostało wycofanych z akcji. Generał Pakenham właśnie się dowiedział, że 2000-osobowa brygada brytyjskich posiłków przybyła do Mississippi Sound. Przekazanie ich do swojej armii zajęłoby kilka dni; potem Pakenham zdecydował się zemścić na Amerykanach, obecnie liczącej około 5000 osób. Dla Brytyjczyków kwestia dostaw stawała się desperacka. Ich armia licząca od 8 000 do 10 000 ludzi była na Missisipi przez dziewięć dni i pożerała ich zapasy, a także przeszukiwała okoliczne plantacje w poszukiwaniu żywności.
Nowy Orlean znajdował się zaledwie kilka mil z tyłu, Jackson nie miał takiego problemu, a dostawy amunicji Laffite wydawały się nieograniczone. Mimo to Jackson był przerażony. Miał przewagę liczebną; jego pozycja na kanale Rodriguez była prawie jedyną rzeczą stojącą między Brytyjczykami a Nowym Orleanem. 7 stycznia on Spędził większość popołudnia w mocno zniszczonym domu Macarty’ego, obserwując brytyjskie obozowisko. „Zaatakują o świcie” – przewidział.
W niedzielny poranek 8 stycznia rozpoczęła się ostateczna bitwa. Pomimo silnego ognia od Amerykanów Brytyjczycy natarli nieubłaganie. Następnie, po lewej stronie Jacksona, brytyjski 95 pułk przeszedł przez rów przed linią Jacksona i, ponieważ nie dotarły jeszcze żadne faszyny ani drabiny wspinaczkowe, zaczął desperacko próbować rzeźbić wkracza na wał z bagnetem s. W międzyczasie, wbrew rozkazom, czołowe kompanie brytyjskiej 44. dywizji zatrzymały się i zaczęły strzelać do Amerykanów, ale kiedy odpowiedziała im niszczycielska salwa Tennesseans Carrolla i Kentucki gen. Johna Adaira, uciekli, zainicjuj łańcuch wydarzeń, który wkrótce wstrząsnąłby całą armią brytyjską. „W krótszym czasie niż można to napisać”, wspominał brytyjski kwatermistrz EN Borroughs, „44. stopa została zmieciona z powierzchni ziemi. W ciągu pięciu minut pułk zdawał się znikać z pola widzenia”.
W pewnym momencie Jackson rozkazał swoim bateriom artyleryjskim zaprzestać ostrzału i wypuścić kłęby dymu, aby wyraźnie ustabilizować brytyjskie oddziały na więcej tego samego. W Baterii nr 3 obserwował kapitana Dominique You stojącego przy swoich działach, jego szeroka galijska twarz promieniała jak księżyc żniw, a oczy płonęły i puchły od prochowego dymu. Jackson oświadczył: „Gdyby rozkazano mi szturmować bramy piekła, z kapitanem Dominique jako moim porucznikiem, nie miałbym żadnych wątpliwości co do wyniku”.
W ciągu zaledwie 25 minut armia brytyjska straciła wszystko trzech z jej aktywnych generałów polowych, siedmiu pułkowników i 75 innych oficerów – czyli praktycznie cały korpus oficerski. Generał Pakenham nie żył, ścięty ogniem amerykańskiego karabinu. Do tej pory cała armia brytyjska znajdowała się w nie do naprawienia chaosie. Żołnierz z Kentucky napisał: „Kiedy dym opadł i mogliśmy uzyskać dobry widok na pole, na pierwszy rzut oka wyglądało to jak morze krwi. To nie była sama krew, ale czerwone płaszcze, w których byli żołnierze brytyjscy. ubrany.Pole było całkowicie pokryte rozbitymi ciałami. ”
Nawet Jackson był zdumiony widokiem.„ Nigdy nie miałem tak wspaniałego i okropnego pomysłu o zmartwychwstaniu, jak tego dnia ”- napisał później jako partytury czerwonych płaszczy uniosło się jak niewyraźne dusze czyśćcowe z rękami w powietrzu i zaczęło iść w kierunku linii amerykańskich. Kiedy dym bitwy nieco opadł, zobaczyłem w oddali ponad pięciuset Brytyjczyków wynurzających się ze stosów ich martwi towarzysze na całej równinie, powstający i … podchodzący i poddający się jako jeńcy wojenni naszym żołnierzom. ”Ci ludzie, podsumował Jackson, upadli przy pierwszym ogniu, a potem ukryli się za ciałami swoich zabitych bracia. Do południa większość ognia ustała.
Laffite, który wracał z inspekcji swoich zapasów prochu i krzemieni głęboko w bagnach, dotarł na makabryczne pole akurat po zakończeniu bitwy, ale nie wiedział, kto wygrał. ”Niemal brakowało mi tchu, biegając dalej gh, krzaki i błoto. Ręce miałem posiniaczone, ubranie podarte, stopy przemoczone. Nie mogłem uwierzyć w wynik bitwy „, powiedział.
Rankiem 21 stycznia zwycięskie wojska maszerowały w szyku sześć mil z pola bitwy do Nowego Orleanu. Dwa dni później Jackson” armia została zebrana po trzech stronach miejskiego placu apelowego. Byli tam także mieszkańcy Tennesseans i Kentucki, podobnie jak baratariańscy korsarze w czerwonych koszulach Laffite. Grały zespoły, biły kościelne dzwony, a na brzegach grobli ryknęła uroczysta armata.
Laffite poczuł szczególną wdzięczność. „widząc moich dwóch starszych braci i kilku moich oficerów ustawionych w szeregu na paradzie … których publiczność podziwiała i wychwalała elegiami i honorami za ich waleczność jako wytrawnych strzelców”.
6 lutego Prezydent Madison wysłała proklamację ułaskawienia Laffite i wszystkich innych Baratarian, którzy walczyli z armią. Laffite założył, że uwolniło go to również od odzyskania mienia skonfiskowanego przez komandora Pattersona i pułkownika Rossa po ich wrześniowym nalocie na Grand Terre. Pattersona i Rossa. nie zgodzili się; mieli teraz własność i byli wspierani przez wojsko i marynarkę wojenną. Prawnicy Laffite złożyli pozew, ale Ross i Patterson i tak zaczęli licytować nieruchomość, w tym 15 uzbrojonych statków korsarskich. Laffite przekonał swoich dawnych partnerów – którzy pozostali wśród najbogatszych i najbardziej wpływowych obywateli Nowego Orleanu – by potajemnie odkupili ich dla niego, co uczynili. Laffite wznowił polowanie na hiszpańskie statki pod listami markizy z Kartageny.
W 1816 roku wraz z około 500 swoimi ludźmi przeniósł się do Galveston, 300 mil na zachód. Przedsiębiorstwo Galveston szybko stało się dochodowe, a do 1818 r. Laffite poczynił przygotowania do sprzedaży zdobytego towaru różnym kupcom w głębi kraju, aż do St. Louis w stanie Missouri. Nie trwało długo, zanim władze w Waszyngtonie zwietrzyły jego poczynania; Prezydent James Monroe wysłał wiadomość, że Laffite i jego załogi muszą opuścić Galveston lub grozi im eksmisja przez wojska amerykańskie.
Następnie, w Pod koniec września 1818 r. huragan przetoczył się przez wyspę Galveston, topiąc kilku ludzi Laffite i niszcząc większość domów i budynków osady. Laffite przystąpił do odbudowy, starając się powstrzymać władze przez kolejne dwa lata. , w 1821 roku opuścił redutę Galveston i na wszelki wypadek zniknął.
To, co się z nim stało po Galveston, było przedmiotem wielu sprzecznych spekulacji. Podobno zginął w bitwie morskiej, utonął w huraganie powieszony przez Hiszpanów, zmarł w Meksyku i zamordowany przez własną załogę.
Jeśli wierzyć jego dziennikowi – uczeni nie zgadzają się co do jego autentyczności – Laffite opuścił Galveston do St. Louis. Tam, znalazł Boga, poślubił kobietę imieniem Emma Mortimere, spłodził syna i osiadł w życiu szczura lądowego.
Według spornych wspomnień, w pewnym momencie zmartwiony Laffite, teraz krępy, zapuścił brodę i zmienił imię na John Lafflin. W późniejszych latach osiadł w Alton w stanie Illinois, po drugiej stronie rzeki od St. Louis, gdzie zaczął pisać dziennik swojego życia. Mieszkał tam aż do swojej śmierci w 1854 roku, w wieku około 70 lat.
W pamiętniku napisał, że nigdy nie udało mu się przezwyciężyć nędznego traktowania, jakie poczuł ze strony rządu federalnego i miasta ryzykował życiem i skarbem, którego musiał bronić. I gorzko rozmyślał nad tym, co mogłoby się stać, gdyby zamiast stanąć po stronie Amerykanów, wziął brytyjską łapówkę. Odpowiadając na własną hipotezę, doszedł do wniosku, że Amerykanie przegraliby bitwę, podobnie jak Luizjana – i że nie byłoby prezydenta Stanów Zjednoczonych o nazwisku Andrew Jackson. Samo imię Jackson, napisał Laffite, „popadłoby w zapomnienie”.